Reżyseria: Gauri Shinde
Występują: ShahRukh Khan, Alia Bhatt, Kunal Kapoor,
Premiera: 25 listopada
Czas trwania: 150 minut
Język: hindi

Dear Zindagi jest drugim filmem w reżyserskiej karierze Gauri Shinde, która debiutowała pięć lat temu produkcją English Vinglish. Ten projekt z 2012 roku, koncentrujący się na stereotypowych kwestiach życia indyjskich kobiet, stanowił wielki come back Sridevi. Teraz, po tych kilku latach od tamtej premiery, Shinde znów sięga po – w dalszym ciągu aktualne – zagadnienie miejsca kobiet we współczesnym społeczeństwie. Na plan pierwszy wysuwają się marzenia, pragnienia i plany młodych, wyzwolonych dziewcząt. W tym wypadku fabuła skupia się na jednej z nich, która stanowi niejako reprezentatywny przykład. Jest głosem, według którego rola kobiety nie ogranicza się tylko do wejścia w związek małżeński i powiększenia rodziny. Poruszone zostają tutaj również jeszcze inne problemy takie jak: trudności w relacjach damsko-męskich, czy brak porozumienia z najbliższą rodziną.

Główna bohaterka to dwudziestokilkuletnia operatorka filmowa. Pewna siebie, wyzwolona, nieco pyskata i bezczelna dziewczyna. Na pierwszy rzut oka ma wszystko, o czym ktoś w jej wieku mógłby marzyć. Rozwojową pracę, fantastycznych przyjaciół i powszechne zainteresowanie płci przeciwnej. Niestety żadna z tych rzeczy nie budzi w niej uczucia pełnego szczęścia. Czegoś jej brakuje, czegoś się obawia, sama nie potrafi dojść do sedna problemu. Ostatecznie decyduje się sięgnąć po pomoc specjalisty w dziedzinie psychoterapii.

Nie mam zamiaru zachwycać się nad tym filmem w żaden sposób. Wychwalać scenariusza, dialogów i obsady również. Nie jest to dzieło wybitne, aspirujące do wysokich not końcowych. Dość długo nie wiadomo o co tutaj właściwie chodzi. Za dużo niedomówień nawet jak na początek filmu. W pewnym momencie naprawdę, można stracić cierpliwość i rzucić film w kąt. Akcja posuwa się do przodu żółwim tempem, zaś Kiara sprawia wrażenie nieprzyjemnej. Zamknięta w kręgu swoich przyjaciół, problematyczna, egoistyczna, roszczeniowa. Nie sposób jej polubić ani zrozumieć. O żalu czy współczuciu wobec jej osoby również trudno mówić. Nawet, kiedy na samym końcu jej bohaterka otwiera się (nareszcie!), wyjawiając prawdziwy problem, to jest się już tak tą historią zmęczonym, że miejsca na jakąkolwiek empatię brak.

Na jej tle, pozytywnie wybijają się za to inni bohaterowie. Pierwszy – Shah Rukh Khan. Jeśli jest jakaś część widzów wiążąca oczekiwania na kolejną romantyczną rolę Shah Rukh Khan’a, to powinna porzucić wszelką nadzieję. Na szczęście aktor nie wciela się tutaj w rolę bawidamka, acz poważnego, niezwykle inteligentnego doktora od szeroko pojętych problemów psychologicznych. Na pojawienie się jego bohatera czeka się od samego początku, wręcz z nieukrywaną niecierpliwością. Jakkolwiek na tę chwilę konieczne jest uzbrojenie się w cierpliwość – to warto. Naprawdę warto. Pojawieniu się doktora Jagu na ekranie towarzyszą niesamowite pokłady ciepła oraz spokoju. Wizerunkowi stonowanemu do minimum bez wątpienia towarzyszy chemia między aktorami. Drugi – Kunal Kapoor, czyli Raghuvendra: cierpliwy i sympatyczny w stosunku do głównej bohaterki, przez co widz szczerze z nim sympatyzuje. I trzeci – Ali Zafar, czyli Rumi: odrobinę nijaki, ale to tylko przez to, że jego wątek został potraktowany po macoszemu. Ot to tylko taki muzyk, który nie widzi świata poza swoją twórczością. Krzywdzące potraktowanie tej postaci. Szkoda, że mimo takiego rozciągnięcia fabuły w czasie nie poświęcono mu więcej miejsca.

Dear Zindagi to nie tylko historia sama w sobie i nie tylko gwiazdorska obsada. To przede wszystkim fenomenalna ścieżka dźwiękowa, w którą chce się zasłuchiwać jeszcze jakiś czas po zakończonym seansie. To także pokazane w cudowny sposób malownicze Goa. Drogi, ulice i plaże zapierają dech w piersiach. Budzą pragnienia o tym, by tam się znaleźć. Zaznać towarzyszącej temu miejscu  harmonii wewnętrznej. Osiągnąć ład duchowy oraz równowagę psychiczną.

W mojej ostatecznej ocenie nie jest to produkcja szczególnie warta polecenia. Na pewno mogło być lepiej, wyszło jak wyszło. Punktując: monotonna, zbyt rozwleczona w czasie akcja oraz główna bohaterka (niemiłosiernie denerwująca i irytująca swoim zachowaniem) nie potrafiąca obudzić w widzu pozytywnych uczuć względem swojej osoby, to dwie z przyczyn, aby zastanowić się dwa razy czy na pewno chce się obejrzeć ten film. Obejrzałam do tylko dla Shah Rukh Khan’a, który miał w tym filmie pokazać się z innej strony. I to mu się udało…

Udostępnij: