Reżyseria: Rumi Jaffery
Występują: Salman Khan, Priyanka Chopra, Amitabh Bachchan, Sohail Khan
Premiera: 15 sierpień 2008
Czas trwania: 152 minuty
Język: hindi

Bruce Wszechmogący to jedna z moich ulubionych komedii,  więc nie wymagałam od tego filmu wiele.  Salman Khan wciela się w rolę uroczego pechowca Aruna. Arun jest prezenterem telewizyjnym, który skrycie kocha się w koleżance ze stacji, Ali. Chłopak jest na tyle nieśmiały, że kiedy próbuje powiedzieć: “Alia kocham cię!” na jego drodze staje stary przyjaciel dziewczyny – przebojowy Rocky. Ogólna koncepcja filmu nie odbiega za bardzo od hollywoodzkiego oryginału. Bohater obwinia za swoje nieszczęścia Boga, a ten w ramach próby czy czegoś w tym stylu daje mu swoją moc na siedem dni.

Najbardziej interesowała mnie obsada oraz muzyka na punkcie, której mam totalnego hopla. Amitabh jako Wszechmogący Stwórca … ciekawe. Widziałam już jak Rishi Kapoor wciela się w postać Boga w Thoda Pyaar Thoda Magic. Z tamtego seansu zostało mi pozytywne wspomnienie, dlatego nie mogłam przepuścić okazji, by nie zobaczyć  Big B w tej roli.
Byłam także ciekawa Salmana.  Przeważnie gra takich macho i świeci klatą, a tu zaprezentował się jako pomysłowy nieudacznik, który po prostu nie ma szczęścia. Co może mało istotne nareszcie nie pokazywał  mnóstwa swoich mięśni 😉 Priyanka nie wiele miała do zagrania. Mam wrażenie, że bardziej chodziło o to, aby pięknie wyglądała i była uosobieniem marzeń Aruna.
Rocky, Rocky, Rocky … Sohail do tej roli nadawał się wprost idealnie. Ma wygląd głupka, choć wbrew pozorom jego postać jest szczególnie inteligenta oraz co najważniejsze sprytna. Ma poczucie chwili i wie, w jaki sposób wykorzystać ją na własną korzyść. Nie ma skrupułów, jest bezdusznym kłamcą i oszustem. Na początku mnie irytował. Niemal doprowadzał do szewskiej pasji, kiedy pojawiał się na ekranie ( a dochodziło do tego bardzo często). Później, jednak zaczął mnie bawić. Jego pewność siebie, hałas i chaos , jaki wkoło siebie tworzył były niewiarygodne.

Morgan Freeman grający Boga urzekł mnie niewątpliwie, ale to Amitabh podbił moje serducho. Opanowany, konkretny, mimo że chce trudno mu zrozumieć zarzuty Aruna.  Wykazuje się ogromna odwagę darując swoją władzę śmiertelnikowi. W jakim celu? Otóż chce pokazać, że Stwórca też nie ma łatwej pracy.

Arun zmaga się nie tylko z problemami zawodowymi. Prócz kochającej mamy  ma zrzędliwego ojca. Im obojgu sen z powiek spędza córka, która ze względu na brzydotę nie może znaleźć męża. Kilka słów skierowanych  w stronę ojca Aruna. Tak jak cenię i uwielbiam Anupama za rolę ojców takich jak w DDLJ, tak upartych i wiecznie narzekających nie cierpię. Nie obraziłabym się, gdyby reżyser zdecydował się jeszcze umniejszyć jego rolę.

Początek filmu niemiłosiernie nudny! Dopiero, kiedy na scenę wkracza Rocky z tymi swoimi szparkami zamiast oczu zaczyna się zabawa. Wyścig do serca głównej bohaterki nakręca tylko rozwój sytuacji. Zaczyna się od drobnych złośliwości, kończy na bezwzględnym oszustwie i kradzieży.

Zawiodłam się również na scenografii. Ni to ładne, ni brzydkie. Ot tak monotonne. Niemalże wszystko dzieje się w biurze i na ulicy przed domem Ali. Nie mówię, że liczyłam na jakieś krajobrazy rodem ze Szwajcarii, ale trochę mogliby się postarać. Podobnie muzyka i choreografia – dwie chwytliwe piosenki z niezbyt wyszukanym układem tanecznym – reszta warta zapomnienia.

Podsumowując film przyjemny i miejscami rzeczywiście zabawny. Jeżeli nie macie pomysłu na jakiś niezobowiązujący seans, gdzie nie będzie trzeba za dużo myśleć to polecam. Ciekawa rola Salmana i jego braciszka. Dla fanów aktora obowiązkowo 🙂

Udostępnij: