Reżyseria: Rohit Shetty
Występują: Shahrukh Khan, Deepika Padukone
Premiera: 9 sierpnia
Czas trwania: 141 minut
Język: hindi, tamilski

Zakładałam, że o Chennai Express nie powstanie oddzielny wpis, a jedynie napiszę o nim w, którymś z kolei, Przeglądzie Filmowym. Znacie moje zdanie o Shahrukhu i jego aktualnych poczynaniach filmowych. Do JTHJ zabierałam się jak, przysłowiowy, pies do jeża. Tym razem jednak, nowy film z jego udziałem, postanowiłam obejrzeć o wiele szybciej. Przyznam szczerze, że trochę bawiły mnie komentarze, jakoby, Chennai Express było zapierającym dech w piersiach arcydziełem! Widziałam sporo filmów i mało który zasługuje na to określenie. No, ale każdy ma inną definicję tego pojęcia. To właśnie opinie wychwalające pod niebiosa ten obraz, skłoniły mnie do rychłego sięgnięcia po najnowszą produkcję Rohita Shetty’ego.
Rodzice Rahula zginęli w wypadku samochodowym. Od tego czasu zajmowali się nim dziadkowie, którzy, jak sam mówi, nie pozwolili mu odczuć braku ojca i matki. Pewnego dnia umiera dziadek, a ukochany wnuk ma spełnić jego ostatnią wolę. Zanurzyć prochy zmarłego w wodach Rameswaram. Rahul ma jednak inne plany. Zamierza udać się na Goa i zasmakować życia, jakie przez 40 ostatnich lat nie było mu dane. Jak się okazuje, los bywa przewrotny. Stawia na jego drodze piękną Meene i zgraję niebezpiecznych Tamilów. Zabawa na Goa musi niestety poczekać …
Myślałam, że będzie gorzej. Naprawdę! A tak, to jest całkiem przyzwoicie. Główni bohaterowie, szczególnie hiroł, nie irytowali, ani nie męczyli. Raczej oboje budzili sympatię. W pierwszej chwili mamy wrażenie, że Shahrukh ma trochę przygłupią rolę tchórza i bawidamka. Utrzymuje się ono jeszcze przed dość długi czas. Albo stara się nieudolnie uwodzić swoją nową znajomą, albo jęczy ze strachu. Jeżeli Rahul miał śmieszyć, to to mu się udało. Rozbawił mnie zwłaszcza moment w pociągu, kiedy Meena wysłała jednego  z oprychów po coś do jedzenia, po czym Rahul cienkim głosikiem, robiąc usta w dzióbek rzekł: I’m confused! Albo po piosence 1234 Get On The Dance Floor Rahul podszedł do swego rywala z groźną miną – You’re so tall! – i przytulił się do jego nogi – I’m so small! 🙂
Aczkolwiek najgłośniej śmiałam się na dwóch scenach:
I
II
Nawiązania do poszczególnych filmów widoczne na pierwszy rzut oka. Począwszy od tych klasycznych jak: My name is Rahul and I’m not a terrorist, skończywszy na melodii ze znanych bollywodzkich piosenek. I tu podobał mi się sposób komunikacji, między głównymi bohaterami, przy ich pomocy. Skoro jestem przy muzyce … Dopóki nie obejrzałam filmu zachwyciły mnie jedynie dwie piosenki: Titli i tytułowa. Teraz cały soundtrack uważam za bardzo dobry. Wydaje mi się, że jeszcze nie raz do niego wrócę.
Chennai Express jest filmem niezwykle kolorowym, pozytywnym, zabawnym. Od przedstawionych plenerów nie sposób oderwać wzroku! Według mnie film ma wszystko, co powinien mieć hit. Gwiazdorska obsada, udane dialogi, przepiękna scenografia, niemniej przesłanie gdzieś po drodze się zgubiło. Momentami też logiki brak (bo skąd się wziął Rahul na statku przemytników?). W dodatku główny bohater ma coś nie tak chyba z osobowością. Z natury tchórz jakich mało, miewał chwile przypływu tak ogromnej odwagi i energii, że ciachał maczetą samochody. Fajnie, tylko dlaczego zaraz po tym przeistaczał się w tego trzęsącego portkami gościa? Już nie wspominam o stereotypowym ukazaniu Tamilów …
Cel jaki postawili sobie aktorzy i twórcy Chennai Express został spełniony. Film zapewnia rozrywkę w czystej postaci. I choć nie jest to produkcja ze wszech miar wybitna, nie niesie ze sobą głębszego przekazu to i tak świetnie się na niej bawiłam. Ot takie, niezobowiązujące kino.

 

 

Udostępnij: