Raees (2017)

Reżyseria: Rahul Dholakia
Występują: Shah Rukh Khan, Mahira Khan, Nawazuddin Siddiqui
Premiera: 25 stycznia
Czas trwania: 143 minuty
Język: hindi

Akcja filmu dzieje się na przestrzeni lat 60 i 80 w Gujaracie. To czasy prohibicji, przemytu alkoholu, korupcji, szemranej polityki oraz wojny lokalnych gangów. Głównego bohatera poznajemy jako dziecko, trudniące się pracą u lokalnych szmuglerów bimbru. Raees marzy o własnym biznesie i to najlepiej na szeroką skalę. Dzięki uporowi, odwadze, lojalności, sprytowi oraz wypracowanym zasadom udaje mu się stworzyć imperium, w którym nawet politycy są na jego usługach. 

Bardzo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu. Ociągałam się jak tylko mogłam. Dla mnie era świetności Shah Rukh’a już dawno za nim. Stąd też o wiele chętniej wolę sięgnąć po jego sprawdzone hity sprzed lat, niż rzucać się na nowości jak szczerbaty na suchary. Przede mną jeszcze seans z Jab Harry Met Sejal. Zapewne na dniach obejrzę… Skoro się katować to już ciągiem. Samo Raees nie bardzo mi się podobało. Drażniła mnie Mahira Khan, której brak uroku dawnych partnerek aktora z lat 90. Shah Rukh mnie nie porwał (to akurat żadna nowość). Nie zauroczył. Nie sprawił, że serducho mocniej zabiło. W jego postaci nie dostrzegłam tej charakterystycznej dla niego zalotności oraz uroku. Jako aktor nie pokazuje w Raees też nic, czego publika dotąd nie widziała. Wszystko jest ograne. Począwszy od schematycznych postaci aż po przewidywalny rozwój fabuły. Typowa masala. Gatunkowy mix, który z pewnością znajdzie uznanie i grono odbiorców, niestety nie u mnie. Wypakowany po brzegi piosenkami na jedno kopyto film ma jeden bardzo dobry element! Nie, nie jest to rozochocona Sunny Leone 😛 Jest to Nawazuddin Siddiqui! Zdradzę Wam jeszcze jedno… tak między nami: nie mogłam doczekać się napisów końcowych. 

Sila Samayangalil (2018)

Reżyseria: Priyadarshan
Występują: Prakash Raj, Sriya Reddy
Premiera: 1 maja
Czas trwania: 92 minuty
Język: tamilski

Siedem osób oczekuje w poczekalni laboratorium na wyniki badań na obecność wirusa HIV. Każde z nich ma coś do ukrycia. Każde z nich ma też powody do wstydu. 

Film miał swoją premierę na Netflixie stąd, prędzej czy później, musiał trafić na listę obejrzanych tytułów. Akcja zaczyna się powoli i niestety nie nabiera tempa. Wszystko zostaje poprowadzone zbyt ślimaczym tempem. Są rozmowy i rozmowy. Jeden bohater próbuje nakłonić innych do zwierzeń. Trwa to niestety trochę zbyt długo, bo kiedy w końcu zaczyna robić się interesująco dochodzi do punktu kulminacyjnego. Koniec następuje dość szybko i pozostawia widza z dużym niedosytem. Oczywiście nasza ciekawość rozbudzona w trakcie seansu zostaje zaspokojona! Niemniej brakuje tu przysłowiowej wisienki na torcie. Film ma dość wyraźne przesłanie. Ma podnieść świadomość, dotyczącą diagnostyki oraz profilaktyki w kierunku zachorowań na HIV. Mimo że porusza istotne kwestie to nie każdemu przypadnie do gustu.

Raid (2018)

Reżyseria: Raj Kumar Gupta
Występują: Ajay Devgan, Ileana D’Cruz, Saurabh Shukla
Premiera: 16 marzec
Czas trwania: 115 minut
Język: hindi

Amay Patnaik jako urzędnik do spraw podatku dochodowego za swoją nadgorliwość wielokrotnie był przenoszony. W nowym  miejscu postanawia być znów twardym oraz nieprzekupnym. Już na samym początku urzędowania dostaje cynk, że jeden z najbogatszych ludzi w mieście ukrywa przed państwem swoje dochody. Inspektor, razem z licznym gronem współpracowników, rozpoczyna nalot na rezydencję polityka. Rozpoczyna się żmudne poszukiwanie ukrytych pieniędzy. 

Filmami z Ajayem zawsze jestem, mniej lub bardziej, zainteresowana. Kilka razy zdarzyło mi się totalnie zawieść. W tym dzisiejszym przypadku, jednak zostałam dość mile zaskoczona. Historia sama w sobie jest sensowna. Prezentuje interesujący wątek. Jakkolwiek motywu korupcji, czy przestępstw finansowych w kinie znajdziemy mnóstwo  to Raid rzuca na te sprawy świeży ogląd. Sprawne dialogi, wartka akcja, tajemnica nie do odgadnięcia oraz dobre aktorstwo sprawiają, że czas przy tym filmie upływa bardzo szybko. Na końcu zostajemy ze świadomością, że nie był to czas stracony. Jedyny minus widzę jedynie w obrazku, jakim był występ Ileany D’Cruz. Rólka mała, osobowość postaci miałka i bez charakteru. Na szczęście nie ma jej zbyt wiele oraz nie odgrywa znaczącej roli. Ot po prostu estetycznie cieszący oko (szczególnie dla męskiej części widowni) element.

Dangal (2016)

Reżyseria: Nitesh Tiwari
Występują: Aamir Khan, Sakshi Tanwar, Fatima Sana Shaikh, Zaira Wasim
Premiera: 23 grudnia
Czas trwania: 161 minut
Język: hindiZastna

Mahawir Singh Phogat od zawsze marzył o zdobyciu olimpijskiego złota w zapasach. Pragnął całym sercem być dumą dla swoich rodaków oraz kraju. Jego marzenia nie miały okazji się spełnić. Nadzieję na ich realizację pokładał w męskim potomku. Ten jednak nie pojawił się na świecie. Mahawir postanowił więc poświęcić wszystko, by to córki zrealizowały jego sportowe ambicje. 

Aamir Khan nie zna słowa: bylejakość. Nie bez powodu też nazywany jest perfekcjonistą. Średnio do kin trafia co roku zaledwie jedna produkcja z aktorem w roli głównej. Ale co to jest za historia wtedy! Czekając na jego premiery widzowie mogą być pewni, że otrzymają w pakiecie mnóstwo emocji i mądre przesłanie. Trudno się na nim zawieść. Nawet jeśli fabuła może nie przypadnie do gustu to całość nadrabia aktorstwem Aamira. Najwyższy poziom! Tak też jest w przypadku Dangal. Utrzymany w dość surowej scenerii, opowiada o relacjach rodzinnych między ojcem a córkami. W centrum stawia ambicję, siłę oraz pokorę, a w jednym wypadku nawet i jej brak. W bohaterkach nie widzę pasji. Owszem jest wola walki (nie w każdej scenie) i ambicja, ale czy pasja? Tu mam ogromne wątpliwości. Bardziej skłonna jestem uwierzyć, że dziewczęta przyjęły marzenie ojca jako swoje. Dlaczego? Nie miały wyjścia po prostu. Wiele do myślenia dają chwile, kiedy akcja zostaje przeniesiona do profesjonalnego ośrodka dla sportowców. Zachłyśnięta nowymi możliwościami (nie sportowymi) Geeta zbacza z wybranej przez ojca, dla niej, ścieżki. Nawet w późniejszych scenach walk jest nieprzekonująca. Stąd Dangal, mimo wielu plusów, nie jest dla mnie pozycją autentyczną.

Padmaavat (2018)

Reżyseria: Sanjay Leela Bhansali
Występują: Deepika Padukone, Shahid Kapoor, Ranveer Singh
Premiera: 25 stycznia
Czas trwania: 163 minuty
Język: hindi

XIII wiek. Piękna księżniczka Padmavati poślubia władcę Mewaru. Ratan Singh zabiera świeżo poślubioną żonę do Radżastanu, by tam u jei boku dzierżyć władzę. Słuchy o nieziemskiej urodzie nowej królowej szybko się rozchodzą. Docierają one także do, opętanego żądzą władzy, Sułtana Delhi – Alauddina Khilji, który postanawia za wszelką cenę zdobyć piękną kobietę. 

Kontrowersje jakie narosły wokół Padmaavat skłoniły zapewne sporą część publiczności do obejrzenia najnowszego (wizualnego to na pewno) dzieła Bhansali’ego. Po tym, co reżyser prezentował do tej pory można było się spodziewać, że będzie na bogato. I tak jest! Na stronę wizualną patrzy się z przyjemnością. Chłonie się wzrokiem kosztowną scenografię oraz z lubością patrzy na stroje bohaterów. Szczególnie tych pozytywnych. Od drugiej strony wszystko to było niestety nieco nudne. Postaci zostały zaprezentowane na zasadzie kontrastu. Widać to szczególnie po zastosowanej  kolorystyce, zmieniającej się niczym w kalejdoskopie. Alaudin Khijli jako ten zły i przebiegły lis zostaje utożsamiony ze złowrogą czernią. Zaś honorowego Ratana Singh’a otacza jaśniejące bogactwem złoto. Można by to jeszcze zaakceptować, gdyby nie usilne przekonywanie widza o tym, kto jest tutaj tym dobrym. Nie można również nie odnieść wrażenia, że jest to film dość upolityczniony. Pokazuje muzułmanów od ciemnej strony (barbarzyńcy, prymitywy, zwyrodnialcy itp.), a radżputów jako tych szlachetnych i moralnych, przestrzegających etycznego kodeksu. Jakkolwiek zwraca się uwagę na te czy inne aspekty, które nie do końca twórcom wyszły to ostatecznie oglądało mi się w miarę… sprawnie (to chyba dobre określenie). Z kolei sam Bhansali nigdy jakoś szczególnie mnie nie zachwycał stroną merytoryczną swoich filmów (scenografia BAJKA – świetne wizualne widowisko). Tak też było i w tym przypadku.

 

Udostępnij: