Mom (2017)

Reżyseria: Ravi Udyawar
Występują: Sridevi, Nawazuddin Siddiqui, Akshaye Khanna
Premiera: 7 lipca
Czas trwania: 146 minut
Język: hindi

Devki nie jest biologiczną matką Aryi, jednakże darzy ją uczuciem tak silnym, jakim tylko matka potrafi. Mimo że dziewczyna w pełni jej nie zaakceptowała to kobieta nie poddaje się w walce o miłość przybranej córki. Ta walka przybiera na sile w momencie, kiedy Arya zostaje zgwałcona. Sąd uniewinnia oskarżonych mężczyzn, argumentując wyrok brakiem wystarczających dowodów. Devki postanawia na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. 

„… bo Bóg nie może być wszędzie” – te słowa mogłyby stanowić ukoronowanie tego filmu. Sridevi ostatni raz widziana była na wielkim ekranie w 2012 roku w English Vinglish. W tym roku znów, po długiej nieobecności, przypomniała o sobie widzom rolą matki targanej niewyobrażalnymi uczuciami gniewu oraz bólu. Mom oscyluje wokół problematyki cały czas aktualnej, bowiem zbiorowych gwałtów. Sama fabuła skupia się może nie tyle na samej ofierze – tym co czuje, czy do jakich zmian doprowadziło tak traumatyczne przeżycie jej psychikę, co na tym do czego może popchnąć najbliższą ofierze osobę brak jakiejkolwiek reakcji ze strony wymiaru sprawiedliwości. Dobry scenariusz jest gwarantem świetnej historii – i tak tu mamy. W obsadzie Sridevi, też dawno nie widziany przeze mnie Akshaye Khanna oraz nie do poznania Nawazuddin (brawa dla charakteryzatora). Najciekawszą postacią jest oczywiście tytułowa mama, zaś najmniej ciekawą komisarz policji (bezbarwny, niemalże do końca niewzbudzający żadnych emocji). Dwie bardzo dobrze zbudowane części. W pierwszej pokazanie relacji na linii – macocha-pasierbica, gwałt i proces sądowy. W drugiej części atmosfera nieco już gęstnieje i dochodzi do finalnej zemsty. Uczucia targane tytułową bohaterką są motorem napędowym akcji. To one wywołują ciąg przyczynowo skutkowy. Gwałt jest skutkiem upokorzenia, jakiego (w jego mniemaniu) doznał jeden z oprawców. Gwałt jest też przyczyną zemsty, jaka spotkała katów. Szczerze polecam.

Baahubali 2: The Conclusion (2017) 

Reżyseria: S.S Rajamouli
Występują: Prabhas, Rana Daggubati, Anushka Shetty, Nassar, Tamannaah
Premiera: 28 kwietnia
Czas trwania: 171 minut
Język: telugu

Sanga i jej mąż wiele lat temu uratowali niemowlę przed utonięciem. Wychowali chłopca jak rodzonego syna, dając mu na imię Shivudu. Chłopca od najmłodszych lat przyciągał do siebie, znajdujący się tuż obok, wodospad. W końcu, kiedy dorósł udało mu się pokonać ogromną skałę. Los skierował go do królestwa Mahismathi, by przeznaczenie jego, i jego przodków, mogło się dopełnić.

Tyle ku przypomnieniu fabuły z mojej recenzji Baahubali. The Beginning. Na kontynuację trzeba było trochę poczekać. Pierwsza część skończyła się w dość zaskakujący sposób, zostawiający widza w lekkiej konsternacji. Jak wypada część druga tej historii? Snuta przez filmowców opowieść w dalszym ciągu niezmiernie wciąga. Niemniej sama akcja nie jest już tak bardzo porywająca. Wielu scenom i wątkom towarzyszą niepotrzebne dłużyzny (jak np. ten kiedy Baahubali podaje się za głupka, by zdobyć serce ukochanej Devaseny), inne po prostu są męczące (jak ta nienawiść Bhallaladevy do Bahubaliego – ja wszystko rozumiem, ale w pewnym momencie to nuży). Są jeszcze takie, które nawet nie zostają w żaden sposób zakończone (jak wątek Avanthiki i Baahubaliego Juniora). Tak jak w ubiegłym roku sceny akcji szczególnie mnie nie drażniły tak w tym … oj bolało. Delikatnie mówiąc jestem rozczarowana, ponieważ scenariusz trzyma poziom, obsada też mu dorównuje. Problemem jest sama realizacja. Niestety trudno jest mi ocenić ten film, dając mu stosunkowo wysoką notę końcową.

Munna Michael (2017)

Reżyseria: Sabbir Khan
Występują: Tiger Shroff, Nawazuddin Siddiqui, Ronit Roy
Premiera: 21 lipca
Czas trwania: 139 minut
Język: hindi

Tytułowy bohater od dziecka jest fanem M. Jakcson’a. Od dziecka też rozwija swoją pasję, jaką jest taniec. Wraz z grupą przyjaciół biorą udział w tanecznych bitwach. Nie podoba się to jego ojcu, który widzi chłopaka pod krawatem z piękną żoną i gromadkę dzieci u boku. Munna ma jednak inne plany, dlatego postanawia wyjechać z Mumbaju. Na cel obiera sobie New Delhi, gdzie już na samym początku poznaje gangstera Mahindre. Co wyniknie  z tej osobliwej przyjaźni? 

Ostatnio… wędrując po ciemnych zakamarkach IMDB.com trafiłam na film Munna Michael. Zajrzawszy w opinie tych, którzy ten „twór” widzieli w oko wpadło mi jedno, niezwykle wymowne zdanie. Mianowicie takie, które sugerowało, że Tiger powinien pomyśleć o wcześniejszej emeryturze. Na mej twarzy pojawił się cień ironicznego uśmiechu…Czyżby poziom jego aktorstwa był na aż tak tragicznym poziomie? Chcąc nie chcąc sprawdziłam to osobiście. Choć prawdę mówiąc czynnikiem decydującym o obejrzeniu tejże produkcji był Nawazuddin w obsadzie. I w sumie po seansie śmiem usprawiedliwić jego obecność tutaj. No bo są filmy z niszy (one niosą ideę) i są filmy dla kasy (tak by między jednym, a drugim było z czego żyć, za co jeść). Gdyby nie obecność aktora u boku Tigera, ten film byłby nie do strawienia. A tak to, dzięki bohaterowi, w którego się wciela jest znośnie. Młody Shroff  faktycznie sprawia wrażenie jakby połknął drewniany kołek, jednak specjalnie w oczy nie kłuje (jakkolwiek tańczyć Tiger potrafi – wręcz spektakularnie).  Jeśli chodzi o samą fabułę do połowy jest w miarę okej, potem następuje spadek, niczym po równi pochyłej. Można odnieść wrażenie, że twórcy sami do końca nie wiedzą o czym ma być ich film. Mimo to Munna… nie wypada jakoś tragicznie. Wszystko da się znieść 🙂

Kaabil (2017)

Reżyseria: Sanjay Gupta
Występują: Hrithik Roshan, Yami Gautam, Rohit Roy
Premiera: 25 stycznia
Czas trwania: 139 minut
Język: hindi

Rohan jest niewidomy. Wybranka jego serca  – Supriya – także. Nie stoi to jednak na przeszkodzie, aby młodzi związali się ze sobą wielką miłością, a następnie węzłem małżeńskim. Oboje czerpią z życia pełnymi garściami. Mają wielkie plany oraz piękne marzenia, które w jednej chwili zostają zniweczone przez brutalny atak na Supriyę.

Kaabil może się podobać lub nie. Należy jednak przyznać, że przedstawiona historia budzi wiele różnych, silnych emocji. Początek filmu wydaje się ciut przerysowany, a relacja głównych bohaterów mocno wyidealizowana. Pierwsze sceny w klimacie „mają żyć długo i szczęśliwie” choć urocze i chwytające za serce, odrobinę przynudzają. W lekkim oczekiwaniu czeka się na tragiczny przełom, mający zakończyć tę idyllę. Sukces tego filmu leży w jego prostocie. Twórcy starają się przekonać widza, że niepełnosprawność (jaka by nie była) nie stanowi przeszkody w kochaniu i byciu kochanym. W podążaniu za marzeniami, w realizacji wyznaczonych celów. Ograniczenia, które wmawiają nam inni są tylko w naszych głowach (swoją drogą jakie to głębokie). Finalnie Kaabil zmierza w kierunku zdobycia uznania ze strony widzów (z resztą jak każdy film – to oczywiste). Wypada się zastanowić, czy publiczność pragnie widzieć bohatera, który ryzykując wszystko, co mu zostało mści się z całej siły… Czy raczej chciałby zobaczyć postać z krwi i kości, radzącą sobie z bólem po stracie ukochanej kobiety w sposób realny, a nie totalnie oderwany od rzeczywistości. Akcja i napięcie to elementy pożądane przez dzisiejszych widzów, ale dobrze  poprowadzony realizm też może stanowić źródło powodzenia.

Rustom (2016)

Reżyseria: Tinu Suresh Desai
Występują: Akshay Kumar, Ileana D’Cruz, Esha Gupta,
Premiera: 12 sierpnia
Czas trwania:
Język: hindi

Patriota? Zdrajca? Morderca?

Oficer Indyjskiej Marynarki Wojennej Rustom Pavri jest po uszy zakochany w swej żonie Cynthi. Z bólem serca zostawia młodą kobietę i wypływa w półroczny rejs. Po powrocie do domu dowiaduje się, że ukochana zdradzała go przez ten cały czas z ich wspólnym przyjacielem. Żądny zemsty Rustom zabija rywala. Po fakcie zgłasza się na policję i przyznaje do winy. Rozpoczyna się proces, w którym nic nie jest takie, na jakie wygląda. 

Prawdziwe życie niekiedy może okazać się bardziej zaskakujące, czy ekscytujące niż niejeden scenariusz filmowy. Tak było w tym przypadku, bowiem Rustom to produkcja zainspirowana (jak zaznaczają twórcy na samym początku filmu) wydarzeniami, do których na prawdę doszło. Sprawa tegoż oficera była ostatnią w Indiach, o której wyroku decydowała ława przysięgłych. Dlaczego? Otóż stwierdzono, że silne i często skrajne wrażenia towarzyszące rozprawie mogą mieć wpływ na końcową decyzję ławników, a nie o to przecież chodzi.  Wyrok ma być jasny, obiektywny, pozbawiony namiastki emocji, a co najważniejsze sprawiedliwy. Trudno zestawić mi ze sobą scenariusz filmowy z prawdziwymi wydarzeniami, ponieważ nie wiem o nich za wiele. Jeśli chodzi o sam film: przedstawiana historia wciąga już od pierwszych scen, napięcie budowane jest stopniowo, a wszelkie emocje powoli dawkowane. Interesujący drugi plan, jak to drugi plan jest gdzieś w tle. A szkoda, bo fajnie by było gdyby poświęcono tym postaciom ciut więcej miejsca. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że zarówno Esha i Ileana miały już na początku określoną rolę – mianowicie panie miały pięknie wyglądać. Niestety w ich wypadku o aktorstwie nie ma mowy, przynajmniej jakimś wymagającym. Za to do teraz mam spore wątpliwości, co do Akshaya w  roli Rustoma. Jakkolwiek to postać pozytywnie przeze mnie odebrana, to wydaje mi się zbyt sztywna i nudna. Scenariusz dobrze pomyślany, intryga podobnie, do końca nie wiadomo jak akcja się zakończy, a jak już się kończy to mamy kolejne zaskoczenie. Minusem dla mnie jest brak  wyczuwalnego klimatu lat pięćdziesiątych, a to taki atrakcyjny do pokazania okres. Niemniej polecam obejrzeć!

 * * *

 

Udostępnij: