Reżyseria: Pa. Ranjith
Występują: Rajinikanth, Nana Patekar, Samuthirakani
Premiera: 7 czerwca
Czas trwania: 159 minut
Język: tamilski

Jeśli uważacie, że to ShahRukh Khan lub Amitabh Bachchan jest współczesną, żyjącą ikoną kina indyjskiego to nie widzieliście jeszcze na ekranie Rajinikantha. To prawdziwa SUPERSTAR! Postawa, gesty, mimika, ton głosu oraz tempo wypowiadanych kwestii – wszystko to przekłada się na niezwykle poruszające kreacje jego bohaterów. Tego tamilskiego aktora fani czczą niczym boga. Jako ulubieniec publiczności jest gwarantem tego, że na co jak na co, ale na Rajiniego tłumy do kin pójdą. Co takiego ma w sobie ten, z pozoru, niepozorny człowiek? Jakiego rodzaju siła emanuje z jego osobowości?

Karierę zaczynał w latach siedemdziesiątych jako odtwórca ról czarnych charakterów. Szybko zdobył status megagwiazdy. Niemalże każdy  film sygnowany jego imieniem odnosił przeogromny sukces kasowy. Choć on sam nie stroni od nawiązywania relacji stricte  politycznych, to do tej pory nie poczynił w tym kierunku żadnych konkretnych kroków. Przypuszczać jednak można, że mając tak duże poparcie wyznawców jego ewentualna wygrana, chociażby w wyborach parlamentarnych, byłaby jedynie formalnością. Polityczną wydaje się być również dzisiejsza produkcja, o której Wam opowiem. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że ma ona na celu pokazanie mocno sprecyzowanego wizerunku aktora.

Dharavi jest dzielnicą mumbajskich slumsów, która stanowi strategiczny punkt projektu polityczno-społecznego Clean&Pure. Nim jednak dojdzie do jego realizacji konieczne stanie się usunięcie ludzi, którzy zamieszkują tamten teren. Mocno zaangażowany w sprawę polityk – Hari Dadha – gotów jest na wszystko, byle tylko spełnić swoje propartyjne ambicje. Nie przypuszcza jednak, że na drodze do sukcesu stanie mu miejscowa biedota, na czele której będzie stał Kaala!

Kim jest Kaala? Właściwie to nie zostaje nawet sprecyzowane. Czy jest gangsterem? Donem? Przestępcą? Nie wiemy. Podczas sceny, w której bohater siedzi z wnuczętami przy stole pada pytanie: „Dziadku czy jesteś gangsterem?”. Odpowiedzi na nie nie otrzymują ani dzieci, ani tym bardziej widzowie. W każdym razie główna postać zostaje nam zarysowana dość starannie. Pod względem osobowościowym mamy do czynienia z postacią o wręcz krystalicznym charakterze. Kaala bowiem jest powszechnie szanowany w swoim środowisku. Każdy się z nim liczy. Sam dźwięk jego imienia budzi nie strach, ale autentyczny respekt. Jeśli dzieje się coś złego, miejscowa ludność nie szuka pomocy u policji. O nie! Po pomoc dłoń wyciąga się do Kaali. Ten z kolei nigdy nie odmawia. Razem ze swą świtą rusza na pomoc krzywdzonym i poszkodowanym. Początkowo wypowiada niewiele kwestii. Napięcie budują pozostałe elementy jego wizerunku. Dumna postawa, pewny siebie chód, bystre spojrzenie, kpiący uśmiech i w ostateczności… oszczędnie cedzone słowa.

Główny bohater od początku ukazywany jest w pełnym majestacie. W szczególny sposób zostaje podkreślana jego obecność na ekranie. Nie idzie oderwać od niego wzroku. Patrzymy na Rajini’ego i widzimy go jako aktora. Pewnego siebie supergwiazdora, żyjącego w uwielbieniu swoich fanów. Chwilę potem, dość szybko, ten wizerunek znika i mamy już samego Kaale w całej swej okazałości. Widzimy mężczyznę, który ma liczną rodzinę. Poznajemy jego nieszczęśliwą historię miłosną. Jesteśmy świadkami powrotu jego ukochanej z lat młodości. Z rozczuleniem śledzimy jak utwierdza swoją żonę w miłości do niej. Z jednej strony mamy twardego i nieustępliwego lidera, z drugiej wrażliwego i czułego mężczyznę. Te dwa obrazy świetnie ze sobą współgrają. Nie odniosłam wrażenia, aby coś do siebie w charakterystyce tej postaci nie pasowało. Każdy jej element jest sensowny.

Tytułowy bohater to typowy indyjski hiroł. Nie ma rzeczy, której nie zdołał by dokonać. Powalenie grupy rosłych mężczyzn, uzbrojonych w maczety za pomocą parasola (wiem jak kuriozalnie to brzmi, jednak to prawda 😀 ) to dla niego pikuś. Skok w ogień, by ratować kobiety z dziećmi? Bułeczka z masłem. Nie takie rzeczy się robiło. Samo Hollywood nie powstydziłoby się TAKIEGO  bohatera. Oczywistym jest, że tak prawa oraz szlachetna jednostka musi mieć swojego przeciwnika. Najlepiej, aby był on wpływowy, bogaty i pozbawiony kręgosłupa moralnego. Właśnie taki jest Hari Dadha. Przyodziany w śnieżnobiałą biel polityk, recytujący pochwalne bogom pieśni i wersety z ksiąg. W rzeczywistości jawi się nam jako bezwzględny działacz łasy na kasę. Jego okrucieństwo nie zna granic. Przekonany o swej wyższości nie ma litości ni to dla kobiet, ni to dla małych niewinnych dzieci. Chorobliwa ambicja pcha go w kierunku popełniania coraz to bardziej bestialskich zbrodni. Przekonany o swej wyższości nie ma pojęcia czym jest szacunek do drugiego człowieka. Żyje oraz funkcjonuje w przekonaniu, że to on jest dobrym człowiekiem. Zaś Kaala to nie tylko jego wróg, ale też nowej, lepszej części Mumbaiu.

Całej historii można zarzucić jedynie brak dynamiki. Akcja rozciągnięta do 2 godzin i prawie 40 minut toczy się nieśpiesznie. Gdyby nie to, że pojawiają się po drodze ciekawe wątki, a aktorzy prezentują bardzo wysoki poziom swojego kunsztu trudno byłoby dotrwać do końca. A dotrwać – mimo wszystko – warto! Zakończenie filmu takie, jakie lubię najbardziej. Zaskakujące! Niejednoznaczne! Dające twórcom kolejną furtkę fabularną. Stwarzające nowe możliwości. To kolejna (choć nie aż tak fantastyczna) pozycja, po Mahanati, którą Wam serdecznie polecam!

Udostępnij: