Reżyseria: Samir Karnik
Występują: Tusshar Kapoor, Kulraj Randhawa, Anupam Kher, Om Puri, Farida Jalal
Premiera: 9 marca
Czas trwania: 125 minut
Język: hindi

Nie wiem od czego mam dzisiaj zacząć … Właśnie niedawno obejrzałam ten film i zanim to zrobiłam nie przypuszczałam, że wywoła we mnie tyle emocji. Wcześniej go tylko miejscami przewijałam – to tu, to tam. Pojedyncze sceny nie zrobiły na mnie pozytywnego wrażenia. Myślałam, że mam do czynienia z głupawą komedią, w której  wąsaci mężczyźni ciągle za czymś biegają.  W końcu, zamiast się uczyć na egzamin, (czy Wy też tak macie, że jak jest sesja to robicie wszystko tylko nie to co trzeba ..?) zaryzykowałam i oto oddaję w wasze „ręce” recenzję Chaar Din Ki Chandni 🙂 Będzie to już drugi film z Tussharem jaki tutaj opiszę i moje nastawienie do jego osoby nadal się nie zmieniło. Chyba jeszcze przyjdzie mi poczekać na jakiś przełom w jego aktorskiej karierze.

O co biega? Otóż, Veer jest Rajputem, członkiem rodziny królewskiej z Radżastanu. Nie żadnym księciem czy coś, ale dość ważną osobistością. Studiuje w Londynie, jednak musi wrócić do Indii na ślub swojej siostry. W rodzinnym domu pojawia się razem ze swoją dziewczyną. Ojcu, przeczulonemu na punkcie swojego arystokratycznego pochodzenia, mówi, że Chandni to dziennikarka z UK. Dziewczyna bardzo szybko zjednuje sobie wszystkich członków rodziny, a szczególnie jego braci, którzy stają w szranki o serce pięknej panny. Prawdziwą, ojcowską miłością obdarza ją natomiast wspomniana już głowa rodziny. Po usłyszeniu mocno naciąganej, aczkolwiek wzruszającej historii, postanawia wydać Chandni za mąż. Tym oto sposobem na scenie pojawia się Pappi Sardar – rodowity Pendżabczyk  Jak zakończy się miłość Veera i Chandni? Jaką rolę odegra w tej historii Pappi? Czy sekret skrywany przez Chandni poruszy zatwardziałe serce ojca Veera?

Prawdopodobnie z tego co napisałam na początku wywnioskowaliście, że nie liczyłam na wiele w związku z tą produkcją. I macie rację. Wręcz spodziewałam się gniota, po którym się załamię i stracę wiarę w filmowców do następnego, godnego uznania, filmu.  Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Moje początkowe obawy zniknęły po pierwszych dwudziestu minutach, które, bądźmy szczerzy, nie zwiastowały raczej niczego dobrego. Mimo to dalsze wydarzenia ruszyły do przodu, akcja się rozkręciła, stopniowo zaczęły wkraczać nowe postaci, a wątek zakochanych w Chandni wąsaczy nabrał jeszcze większego humoru.  Niemalże przez prawie cały czas z ust nie schodził mi uśmiech, a przy niektórych scenach w pokoju rozbrzmiewał donośny śmiech. Szczególnie pociesznymi bohaterami są bracia Veera.

Pierwszy, Udaybhan to przysłowiowy pies na baby – romansuje ile wlezie. Drugi to Yashwant, jego domeną jest broń i bicie innych. Rzadko się uśmiechał dopóki nie zauroczył się Chandni, a doszło do tego, kiedy dostał od niej po twarzy 🙂 Ostatni  z tej szatańskiej trójki jest  Prithvi, alkoholik nie rozstający się ze szklaneczką whisky (i tu ciekawostka – aktor, który wciela się w jego rolę zagrał też w filmie Josh z SRK i Aishwaryą. Kogo grał? Rahula). W swoich marzeniach widzi siebie i Chandni popijających ukochany trunek. Jest jeszcze wujaszek Shaitan. To to już w ogóle moja ulubiona postać z tego filmu. Wszystkich szpieguje, nie ufa nikomu, ciągle węszy, a później się dziwi, że znowu dostał łomot i trzeba zakładać mu kolejny gips 😀

Nie sposób pominąć też szlachetnego seniora rodu, ojca Veera. W tej roli nie kto inny, tylko Anupam Kher. Sprawdza się on doskonale w rolach kochanych tatusiów, ale i również narzekających starszych panów. Tutaj okropnie mnie wnerwiał. Ciągle krzyczał, chwytał za broń, chciał strzelać do ludzi i miał zbyt wysokie mniemanie o sobie. Niemniej perfekcyjnie wykonał swoje zadanie i osiągnął założony cel. Mianowicie zniechęcił mnie do swojej postaci. W tym całym rozgardiaszu znalazły się jednak osoby dobrotliwe, sprzyjające głównym bohaterom. Devika, Pammi i Fatoor – mama Veera i rodzice Chandni. Chwilami przemyka też interesująca postać jaką jest projektant ceremonii ślubnej. Niski człowieczek gustujący w … innych panach 😉

Trudno jest mi się do czegokolwiek przyczepić. Ładna scenografia, zwłaszcza rezydencja, w której rozgrywa się większość scen. Energiczny soundtrack (polecam waszym uszom przede wszystkim piosenkę tytułową oraz Dj Play That Song), może nawet za bardzo, ponieważ brakowało mi czegoś spokojniejszego. Ale i tak na plus. Para głównych aktorów też zrobiła na mnie dobre wrażenie. Nigdy jeszcze nie widziałam Kulraj, jednak po tym co pokazała w Chaar Din Ki Chandni już ją lubię. Zastanawiam się tylko, dlaczego Tusshar przeważnie odgrywa role takich nijakich facetów. Zawsze z tym samym ciepłym uśmiechem i rozanielonym spojrzeniem. No ile można!

To co mnie najbardziej uderzyło w tym filmie to jego podobieństwo do tego Bollywood, które poznałam wiele lat temu, a które obecnie ulega zmianie. W ostatnim czasie słyszałam sporo wypowiedzi, że dzisiejsze produkcje są inne (w negatywnym tego słowa znaczeniu). Chaar Din Ki Chandni łączy, według mnie, to co kochamy w starszych filmach, z tym co podoba nam się w nowych. I gdyby nie to połączenie z pewnością nie wystawiłabym takiej wysokiej oceny. Przy recenzji Love U Mr. Kalakaar wspominałam, że dawna konwencja już mnie nudzi . Nie mam ochoty oglądać filmów, których akcja poprowadzona jest tym samym, utartym schematem. Dlatego cieszę się bardzo, że ta produkcja ma w sobie urok poprzednich lat oraz świeżość dzisiejszych filmów hindi.

Udostępnij: