Reżyseria: Rohit Shetty
Występują: Shah Rukh Khan, Kajol, Varun Dhawan, Kriti Sanon
Premiera: 18 grudnia
Czas trwania: 154 minuty
Język: hindi

Postawiłam wszystko na jedną kartę, włączając ten film po ostatnim niewypale, jakim był dla mnie Fan. Czy byłam skuszona jakimś mniej lub bardziej znanym aspektem tej produkcji? Raczej nie. Czy w swoim wyborze kierowałam się wspomnieniem krzyczących nagłówków stron internetowych o ponownej współpracy pary Kajol-Shahrukh? Nie sądzę. Zatem dlaczego znów wytypowałam do seansu kolejny głośny, choć zeszłoroczny tytuł z aktorem w roli głównej? Nie wiem czy ktokolwiek spodziewa się takiej odpowiedzi, ale … chciałam po prostu mieć za sobą ewentualny zawód. O czasie straconym trudno mówić w przypadkach filmografii Khan’a. Chociażby dlatego, że samego aktora naprawdę przyjemnie ogląda się na ekranie. Jego aktorskie wybory to już inna sprawa. Zdradzę Wam jeszcze, że w założeniu ten tekst miał nie powstać. Ostatecznie jednak Dilwale okazało się na tyle znośne (a nawet inspirujące), że w tej o to chwili możecie go przeczytać.

Raj prowadzi na Goa dobrze prosperujący warsztat samochodowy. Jego młodszy brat Veer, który z nim współpracuje szaleńczo zakochuje się w przypadkowo poznanej dziewczynie. Im bardziej Ishita poznaje Veera, tym ten mocniej skrada jej serce. Młodzi pragną wziąć ślub, lecz nie przypuszczają, że na drodze do ich szczęścia staną, zarówno tajemnice z przeszłości, jak i bolesne wspomnienia minionych lat, osób bliskich ich sercu.

O dziwo tę komedię ogląda się całkiem, całkiem. Urokliwe, nasycone bogactwem barw obrazki cieszą oko. Muzyka skomponowana przez Pritama też jakoś nie ustępuję im miejsca. Od strony technicznej jest ładnie, estetycznie i poprawnie. Historia miłosna przedstawiona w filmie nie należy niestety do odkrywczych. Z jednej strony mamy pewne rozkwitające dopiero uczucie, pełne porywów miłosnych. Z drugiej bolesną przeszłość naznaczoną rodzinną tragedią. Po środku, jak nie na uboczu, wątek komediowo – gangsterski – nie wiadomo po co (wymuszony, mało zabawny, nie wnoszący nic prócz odrobiny akcji i mordobicia).

Mimo to bohaterowie sprawiają wrażenie dość sympatycznych. Większość głównych postaci została nakreślona w wyrazisty sposób. Raj jest tym spokojnym, doświadczonym i sprawiedliwym starszym bratem. Veera charakteryzuje lekki styl życia, ale i ogromny szacunek połączony z wdzięcznością wobec starszego brata, który poświęcił się jego wychowaniu po śmierci ojca. Ishita nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale to chyba przez to, że samej jej postaci twórcy nie poświęcają szczególnie dużo miejsca. Jak na typową bollywodzką heroinę jest przyzwoitą, acz odrobinę zadziorną dziewczyną. Z kolei jej siostra jest… tajemnicza, chłodna i twardo stąpająca po ziemi.

Dwie przestrzenie czasowe, którymi zostaje uraczony widz, a co za tym idzie dwie historie miłosne, są fajnym zabiegiem. Niewątpliwie większe zainteresowanie budzi opowieść, będąca retrospekcją. Wynika to z tego, że twórcy filmu za główny wątek obrali sobie właśnie tę dojrzalszą  relację z przeszłości, czyniąc z miłości dwudziestolatków wątek poboczny. Obsadzenie w rolach głównych Kajol i Shahrukh Khan’a – pary aktorów, którzy ostatni raz razem widziani na ekranie byli 5 lat temu – też miało z tym związek. Nie omieszkam wspomnieć, że ku mojej uciesze dobrano aktorowi partnerkę adekwatną do jego wieku.

Ważną sprawą jest tutaj humor oraz żart. Niewątpliwie sporo tu dialogów, jak i scen, żałosnych. Po prostu żałosnych. Mimo to spośród nich można wybrać też te zabawne perełki, wywołujące głośny śmiech. Duży udział w takim moim odbiorze, a nie inny, ma urok osobisty SRK’a. Dawno nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia. Był czarujący. Taki, jakiego go poznałam i taki, jakiego miałam okazję jeszcze kilka lat temu, z pewną dozą fascynacji, oglądać.  We wspomnieniach był niczym ujmujący Rahul z Kabhi Khushi Kabhie Ghum. We właściwej akcji charakteryzował się doświadczeniem życiowym, powagą, aczkolwiek nie zabrakło tego frywolnego błysku w oku.

Rohit Shetty jak i sam Shahrukh sprawili mi ogromną, miłą niespodziankę tym filmem. Zachwycona może nie jestem, ale skojarzenia oraz wspomnienia z Dilwale będę już na długo miała pozytywne. Jeśli chodzi o ostatnie wybryki aktorskie SRK’a, jestem jedną z pierwszych osób, które mu wytkną jechanie na statusie gwiazdy. Na szczęście (mimo wszystko każdy lubi czasem pochwalić) tu mi się podobał.

 

Udostępnij: