Reżyseria: Sankalp Reddy
Występują: Kay Kay Menon, Rana Dagubbati, Atul Kulkarni, Taapsee Pannu
Premiera: 17 lutego
Czas trwania: 125 minut
Język: hindi/telugu

Filmy, przedstawiające dwa wrogie sobie obozy, niemalże zawsze są produkcjami stronniczymi. Ci którzy tworzą tego typu projekty najczęściej też  gloryfikują jedną stronę, jednocześnie zwracając przy tym uwagę na podły charakter oponenta. Takie uchwycenie tematu nie dziwi, nie zaskakuje, ale i nie zawsze dobrze wpływa na ostateczny odbiór filmu. Tak jest w przypadku The Ghazi Attack (swoją drogą wiązałam ogromne nadzieje z tym tytułem). Albowiem mamy tutaj strony nastawione antagonistycznie, przepełnione wobec siebie nienawiścią oraz silną chęcią zniszczenia przeciwników. 

Jest rok 1971. Akcja filmu rozgrywa się w przededniach wojny indyjsko-pakistańskiej, która ma zadecydować o losach Wschodniego Pakistanu (dzisiejszego Bangladeszu). Kapitan Rann Vijay Singh dowodzi łodzią podwodną pod flagą indyjską. Razem z załogą ma wykonać tajną misję zwiadowczą, zleconą przez wysoko postawionych przełożonych. Mężczyzna słynie w swoim środowisku z niekonwencjonalnych metod przywódczych oraz nieobliczalnego charakteru. Z tego względu na jego statek trafia też komandor Arjun Varma, mający poskromić ewentualne dzikie zapędy kapitana. Zadanie, polegające na prostym rozpoznaniu, w krótkim czasie zmienia się w pojedynek na śmierć i życie między dwoma wrogo nastawionymi do siebie krajami.

Film stylem i klimatem przypomina produkcje zachodnie o podobnej tematyce. Większość scen, w które obfituje odbywa się na pokładzie łodzi podwodnej. Prócz kapitana i oficerów wśród załogi znajdują się również marynarze niższego stopnia. Sprawiają oni wrażenie niewykwalifikowanych naturszczyków, którzy znaleźli się pod wodą przez przypadek. Główny bohater – Rann Vijay Singh – jest postacią z pozoru nie skomplikowaną. Surowy, małomówny, nieco wycofany dowódca w rzeczywistości skrywa w swym sercu tragiczne przeżycia. W chwili, kiedy widz widzi jego osobę w innym świetle, zmienia zdanie na jego temat. Kay Kay Menon spisał się w tej roli świetnie. Tuż obok niego, aczkolwiek w wielkim cieniu Rana Dagubbati, pełniący funkcję oczu i uszu dowództwa, które zostało na lądzie. Pojawiają się także postacie zbędne. Trudno w jakikolwiek sensowny sposób wyjaśnić ich obecność na ekranie.

Początek filmu jest jak najbardziej interesujący. Bohaterowie zwracają na siebie uwagę, a i ogólny zarys sytuacyjny intryguje. Niestety w miarę upływu czasu wszystko zaczyna nudzić. W pewnym momencie akcja skupia się na torpedowaniu jednej łodzi przez drugą. W tym miejscu koniecznie muszę nadmienić, iż efekty, czy raczej podwodna animacja, jaka się pojawia woła o pomstę do nieba. Specjalistą w tej dziedzinie nie jestem, ale wiem, że przy obecnym postępie technologicznym zrobienie porządnej animacji nie jest raczej wyzwaniem. Tuż obok animacji razić może patetyczny charakter całego filmu. Armia indyjska – ta dobra, sprawiedliwa, chroniąca cywilów, walcząca z wrogiem. Armia pakistańska – niszczycielska,  mordująca, przebiegła. Obie miłują ojczyznę, ale w wypadku jednej można podziwiać wielki patriotyzm, odwagę i poświęcenie. Rozumiem czemu to wszystko zostało tak pokazane. Jakkolwiek nie znaczy, że mi się to podobało. The Ghazi Attack ma budzić dumę w swoich rodakach i poniekąd to właśnie robi.

Film Reddy’ego przedstawia jedną z wersji zatonięcia pakistańskiej łodzi podwodnej. Jaką? Jeśli ktoś chce wiedzieć to albo musi poczytać o całej sprawie, albo obejrzeć ten film. W każdym razie Pakistańczycy obstają przy całkiem innej przyczynie. Jaka jest prawda? Tego niestety już się nie dowiemy, ponieważ została ona pochowana na dnie oceanu.

Udostępnij: