Reżyseria: Anurag Basu
Występują: Ranbir Kapoor, Priyanka Chopra, Ileana D’Cruz
Premiera: 14 września
Czas trwania: 150 minut
Język: hindi

Barfi! to film, z którym jakoś nie było mi po drodze, przez dłuższy czas. Nie wiem właściwie czemu. Przecież zarówno Ranbira, jak i Priyankę cenię za ich dotychczasowe osiągnięcia. Co więcej – bardzo ich lubię. Być może wynikało to z tego, że jest to produkcja wielokrotnie nagradzana, nominowana do wielu prestiżowych nagród. A wiadomo: są nagrody (nie tylko Filmfare), czyli film (nie zawsze) wymaga od widza innego rodzaju wrażliwości, pewnej dojrzałości i zrozumienia. Anurag Basu za tę produkcję zebrał cztery nominacje oraz dwanaście nagród. Bez wątpienia wynik imponujący, w dodatku cieszący fanów reżysera, bowiem jego poprzedni projekt (przyp. Kites) okazał się klapą, mimo głośnych nazwisk w obsadzie.
Zachodni Bengal, rok 1978. Barfi to młody i energiczny chłopak, który zaprzyjaźnia się ze śliczną Shruti. Młodzi spędzają ze sobą mnóstwo czasu, co przyczynia się do powstania wyjątkowej relacji, opartej na wzajemnym zrozumieniu. Barfi zakochuje się, z wzajemnością, w swej przyjaciółce. Ta jednak postanawia wyjść za mąż, za zdrowego i pełnosprawnego Ranjeeta. Po latach ich drogi ponownie się krzyżują. Ona nie jest szczęśliwa w swoim małżeństwie, żałuje podjętej decyzji. On oskarżony jest o porwanie autystycznej Jhilmil – dziewczyny, która zajęła w jego sercu miejsce Shruti.

Barfi! w moich oczach to produkcja udana pod wieloma względami. Przede wszystkim przedstawiana historia wzbudza cała paletę emocji. Barfi jest postacią niezwykle sympatyczną, pozytywnie nastawioną do życia i biorącą z niego wszystko to, co jest najlepsze. Patrząc na niego,  trudno nie odnieść wrażenia, że mimo swojej ułomności dostrzega rzeczy, które zdrowym osobom, gdzieś tam umykają.  Bohater ma świadomość swojej inności. Nie stanowi ona jednak dla niego przeszkody. Życie toczy się dalej. Trzeba nauczyć się żyć z tym, co dostało się od losu. Obserwowałam jego poczynania z dobrodusznym uśmiechem na twarzy, momentami wybuchając głośnym śmiechem. Ranbir Kapoor niczym Charlie Chaplin bawi i wzrusza do łez. Bez wątpienia jest najmocniejszym (zaraz po rewelacyjnej ścieżce dźwiękowej) atutem tego filmu.

Tuż obok niego Priyanka Chopra, wcielająca się w rolę autystycznej dziewczyny. Jeśli ktoś wątpił w jej talent aktorski, to tą rolą powinna tego niedowiarka do siebie w stu procentach przekonać. Gorzej już trochę z Illeaną, która niby ładna, sympatyczna, czarująca, aczkolwiek nieco sztywna. Niemniej jednak obsada trzyma poziom! Podobnie jak  muzyka, będąca tutaj pewnym dopełnieniem. Mocno ograniczona liczba dialogów miedzy głównymi bohaterami zostaje wzbogacona właśnie przez piosenki i muzykę w tle. Jak dla mnie istny majstersztyk! Całość oczarowuje. W moich głośnikach zagościła już na stałe.

Warto wspomnieć o tym, że Barfi! to opowieść w opowieści. Bardzo łatwo pogubić się w tym filmie (występują tu różne przestrzenie czasowe , toteż należy oglądać go z uwagą i skupieniem). Przez to, jak i przez główną problematykę, film nie należy do łatwych.  Obie historie miłosne są naprawdę urocze i smutne. Obie także chwytają za serce, ale to ta druga wydała mi się prawdziwsza i piękniejsza. W pierwszej Barfi otworzył oczy Shruti na drobnostki, dzięki którym życie człowieka staje się bardziej radosne. Z kolei Jhilmil była niewinna niczym małe dziecko. Odczuwała strach oraz obawę przed wieloma rzeczami, które tak naprawdę nie stanowiły zagrożenia. A jednocześnie dostrzegała i potrafiła cieszyć się prostymi drobiazgami.

O szybsze bicie serce przyprawił mnie szczególnie jeden moment (pod koniec filmu).  Kto miał już okazję oglądać zapewne się domyśla. Czy miła i życzliwa Shruti ostatecznie okaże się zwykłą egoistką, która wybierze swoje szczęście, zamiast szczęścia ukochanego mężczyzny? Prócz losów postaci, muzyki, całej tej wzruszającej opowieści moje oczy niezmiernie ucieszył widok cudownego Dardżylingu oraz ciasne uliczki Kalkuty.

Barfi! powaga tematu miesza się z beztroską tytułowego bohatera. Pokazuje on widzowi, że żyć jest łatwiej niż nam się wszystkim wydaje. Ważne by robić to co się kocha, być z tymi, których się kocha, podążać za głosem serca i nie patrzeć za siebie w poszukiwaniu tego, co się straciło. Ponoć wszyscy to wiemy … Jednak nie wszyscy potrafimy tego dokonać.

Udostępnij: