Reżyseria: Mohit Suri 
Występują: Emraan Hashmi, Udita Goswami, Shamita Shetty 
Premiera: 25 marca 
Czas trwania: 132 minuty 
Język: hindi

Siddharth Mehra to, odnoszący sukcesy, oficer policji. Mężczyzna przeżywa trudne chwile, w swoim życiu osobistym. Opuszczony przez żonę, która rzuciła dla niego pracę w policji, cierpi z powodu straty ich nienarodzonego dziecka. Pocieszenie znajduje w ramionach pięknej Anny. Kobieta po jakimś czasie zachodzi w ciążę i dowiaduje się, że choruje na raka. Pieniądze na drogą terapię zdobywa Siddharth, zabierając je z policyjnego sejfu. Wdzięczna kobieta przepisuje na niego swoją polisę ubezpieczeniową. Zaraz po przekazaniu pieniędzy w domu Anny dochodzi do pożaru. Policja znajduje zwłoki mężczyzny i kobiety. Sprawę prowadzi Sonia Mehra – żona Siddhartha.

Zeher jest remakiem amerykańskiego filmu Out of Time (polski tytuł: Wyścig z czasem; 2003 rok) z Denzelem Washingtonem. Suri do filmu zaangażował bollywoodzkiego całuśnika Emraana (no bo kto lepiej odegra sceny łóżkowe jak nie on), Shamitę (młodszą siostrę Shilpy, debiutowała w Mohabbatein (2000)) oraz Uditę Goswami (?) modelkę (Udita w styczniu zeszłego roku wzięła ślub z Surim – po dziewięciu latach związku). W tym wypadku obsada to element rekomendacji dość dyskusyjny. Emraana wielką sympatią nie darzę, aczkolwiek nie mam nic przeciwko niemu. Udity nie znam, a Shamita w swoim debiucie nie zrobiła na mnie wrażenia.

Film nie sprawił mi żadnej frajdy. W ogóle mi się nie podobał. Był strasznie naciągany. Nadal trudno uwierzyć mi w to, że taki „bystry” i „sprytny” policjant jak Siddharth dał się podejść jak dziecko. Już od początku widać, że wszystko to podpucha. Jego postępowania nie tłumaczy nawet fakt problemów w życiu osobistym. Emraan się nie popisał. Przez cały czas odnosiłam wrażenie, że gra tu za karę i robi to jak najgorzej. Dysponował zaledwie (!) trzema minami. Kiedy myślał o swojej żonie był rozanielony, kiedy dochodziło do jakiegoś napięcia, zwężał oczy i stylizował się na rozgniewanego. Z kolei przez większość filmu mamy okazję obserwować jego cierpiętniczy wyraz twarzy.

Poziom trzyma jedynie Shamita w roli pani komisarz. Silna, bezkompromisowa, a jednocześnie kobieca i z charakterem, którego tak brak bohaterowi Emraana. Bardziej denerwująca jest tylko Udita. A zapowiadało się tak miło. Na starcie świetna piosenka w wykonaniu Atifa Aslama, dobry początek i potem już się posypało. Naiwność i nieprawdopodobieństwo w Zeher boli,  i to bardzo (zwłaszcza jako ktoś nastawiał się na dobre kino sensacyjne). Nie ma nawet co kminić nad zakończeniem, ponieważ niezwykle szybko się go można domyślić. Film w pewien sposób ratuje dobra muzyka, jednak to i tak za mało, aby z czystym sumieniem go komukolwiek polecić. Chyba jedynie zatwardziałym fanom Emraana – choć i tu bym się zastanowiła.

Udostępnij: