Plakaty promujące Main Tera Hero kompletnie do mnie nie trafiały. Jakoś specjalnie mnie także nie zaskoczyło to, że przeważającej reszcie świata bardzo przypadły one do gustu. Nawet osoby z mojego kręgu, nie interesujące się w żadnym stopniu tematem, twierdziły, że to jest fajne. Intrygujące! Ciekawe! I tu już byłam lekko zbita z tropu, ponieważ mi wydały się kiczowate oraz tandetne, przywołujące na myśl głupawe, pozbawione sensu komedie. Wynika to chyba z mojego zamiłowania do prostoty. Im plakat subtelniejszy, tym lepiej. Tym większa szansa, że szybciej sięgnę po film. Zaś ten materiał zupełnie nie wpisywał się w moje standardy odbioru. Najprawdopodobniej z tego też względu nie paliłam się do seansu. Dlaczego więc teraz po niego sięgnęłam? Skusiły mnie pozytywne opinie oraz zachęty ze strony znajomych . Tym bardziej teraz, po Obhishopto Nighty, uznałam, że przyda mi się coś tego typu. Gorzej już chyba być nie może. Chociaż… kiedy sobie przypomnę ostatnie spotkanie z Davidem Dhawanem (Do Knot Disturb) dreszcz przebiega mi po plecach 🙂