Reżyseria: David Dhawan
Występują: Varun Dhawan, Ileana D’Cruz, Nargis Fakhri
Premiera: 4 kwietnia
Czas trwania: 128 minut
 Język: hindi

Plakaty promujące Main Tera Hero kompletnie do mnie nie trafiały. Jakoś specjalnie mnie także nie zaskoczyło to, że przeważającej reszcie świata bardzo przypadły one do gustu. Nawet osoby z mojego kręgu, nie interesujące się w żadnym stopniu tematem, twierdziły, że to jest fajne. Intrygujące! Ciekawe! I tu już byłam lekko zbita z tropu, ponieważ mi wydały się kiczowate oraz tandetne, przywołujące na myśl głupawe, pozbawione sensu komedie. Wynika to chyba z mojego zamiłowania do prostoty. Im plakat subtelniejszy, tym lepiej. Tym większa szansa, że szybciej sięgnę po film. Zaś ten materiał zupełnie nie wpisywał się w moje standardy odbioru. Najprawdopodobniej z tego też względu nie paliłam się do seansu. Dlaczego więc teraz po niego sięgnęłam? Skusiły mnie pozytywne opinie oraz zachęty ze strony znajomych . Tym bardziej teraz, po Obhishopto Nighty, uznałam, że przyda mi się coś tego typu. Gorzej już chyba być nie może. Chociaż… kiedy sobie przypomnę ostatnie spotkanie z Davidem Dhawanem (Do Knot Disturb) dreszcz przebiega mi po plecach 🙂

Fabuła klasyczna jak na Bollywood. Utrzymana w typowej, nieco stereotypowej, konwencji. Seenu po nieudolnej, totalnie nie przemyślanej, próbie porwania córki swojego wykładowcy, wyjeżdża z rodzinnego miasteczka, by w wielkiej metropolii zdobyć upragniony dyplom. Nauka jednak odejdzie na dalszy plan, kiedy już pierwszego dnia narobi sobie kłopotów, zakochując się w ukochanej lokalnego policjanta. To jednak stanowią dopiero wierzchołek góry lodowej, z jaką przyjdzie się zmierzyć bohaterowi.

Main Tera Hero jest remakiem tollywoodzkiej komedii z 2011 roku pt. Kandireega. Na temat tej produkcji (na razie) się nie wypowiem, ponieważ nie miałam okazji mieć z nią styczności.  Niemniej do filmu z Varunem zasiadłam bez wiedzy o jakichkolwiek powiązaniach z telugową wersją. Może to i lepiej….? Bez porównań mogłam w pełni oddać się przedstawianej historii. A jest na co popatrzeć, bowiem obrazki w tym filmie są pierwsza klasa. Przecudowna buzia (klata?) Varuna, równie urocze twarze Ileany oraz Nargis, komiczny w swej prostocie Arunoday Singh, przywodzący mi na myśl przerośniętego Jasia Fasolę oraz rudowłosy Anupam Kher. Na postaci nakłada się jeszcze kilka fajnie zrobionych, zabawnych scen. Dzięki temu można przymknąć oko na pewne niedociągnięcia, a nawet absurdy i niewiarygodność fabuły.

Bardzo dobrze, oglądało mi się pierwszą część do tzw. przerwy. Jest dynamicznie, akcja mknie do przodu, coś się dzieje. Jako widz już na początku w pełni wniknęłam w tę historię. Niestety po przerwie to wszystko gdzieś uleciało. Ten, tak pożądany przeze mnie dynamizm, wyparował. Wydarzenia zaczęły się niemiłosiernie wlec, a na koniec wcale się nie zapowiadało. Nieustanne podchody głównych bohaterów zaczęły mnie nużyć. Do tego doszedł jeszcze wzrost poziomu cukru. Seenu i Sunaina byli tak słodko-uroczy w tej swojej miłości, że aż śmieszni.

Sam Varun utwierdził mnie tylko w sympatii do swojej osoby. Być może pierwszoligowym aktorem nie będzie przez jeszcze długi czas, ale czaru temu chłopakowi odmówić nie mogę. Talentu komediowego i dystansu również. Myślę że, jeśli kiedykolwiek wrócę do tej produkcji, to chyba tylko dla kilku wybranych scen z tym aktorem (replay, replay, replay :P). Anupam także zrobił na mnie tu spore wrażenie. Właśnie w takich rolach go lubię. Z kolei dalej czekam na coś, po czym docenię Ileane. Dla mnie to nadal jest aktorka tylko z ładną buzią. Nargis? Pola do popisu nie miała wielkiego. Przemknęła kilka razy, ale jakby jej nie było. Za to muzyki jest pod dostatkiem. Na moje oko (ucho?) całkiem udany soundtrack.

Main Tera Hero zapewnia rozrywkę. Nie jakąś wyszukaną, czy na bardzo wysokim poziomie, ale swój podstawowy cel spełnia. Bawi oraz śmieszy, wprowadzając w stan rozluźnienia. Humor nie jest szczególnie wyrafinowany, ale też nie wulgarny. Tego się trochę tu obawiałam. Ogólnie dobrze się to ogląda. Nie wiem tylko czy zadowoleni będą z niego widzowie, którzy widzieli film Kandireege. W końcu remake zawsze jest słabszy od oryginału

Udostępnij: