#65 Baazigar (1993) – Morderczy mściciel
Reżyseria: Abbas-Mustan
Występują: Shahrukh Khan, Kajol, Shilpa Shetty, Raakhee, Siddharth Roy
Premiera: 12 października
Czas trwania: 182 minuty
Język: hindi
W biografii Shahrukh’a napisanej przez Anupamę Choprę (polskie wydanie: Król Bollywood. Shahrukh Khan; Prószyński i S-ka; Warszawa 2008) znajduje się rozdział zatytułowany Morderca (10). Opowiada on, w wielkim skrócie, o pracy nad dwoma, niezwykle znaczącymi, projektami filmowymi, w całej karierze aktora. Mowa o thrillerach Darr (reż. Yash Chopra) i Baazigar. Filmy te były realizowane w tym samym czasie. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z psychopatycznym, opętanym obsesyjną miłością, kochankiem. Natomiast w drugim z morderczym mścicielem, ogarniętym szałem nienawiści. Zarówno Darr jak i Baazigar odniosły ogromne sukcesy, przynosząc odtwórcy negatywnych ról jeszcze większą rzeszę fanów oraz wprowadzając do kina nowy typ głównego bohatera. Postaci nie odznaczającej się szlachetnością, z zaburzoną moralnością oraz umiejętnością rozgraniczenia dobra i zła, a mimo to zjednującej sobie aprobatę widzów. Ta właśnie przychylność bywa zastanawiająca… Bo jak można stać po stronie kogoś kto morduje z zimną krwią, kogoś kim nie targają jakiekolwiek wyrzuty sumienia, czy kogoś kto ślepo wierzy w to, że to co robi jest słuszne?
Reżyserski duet braci tym razem jako bazę pod swój projekt wymyślił sobie motyw zemsty. W końcu zło połączone z ludzką tragedią zawsze dobrze się sprzedaje. Główny bohater to z pozoru sympatyczny i uśmiechnięty chłopak. Tylko z pozoru. Wystarczy, by widz spojrzał, chociaż na ułamek sekundy, w jego oczy, a zobaczy ten niepokojący błysk. Szaleństwo? Obłęd? Aż tak daleko bym się nie posunęła w ocenie tej postaci (aczkolwiek kilka scen nasuwa takie skojarzenia). Obok niego schorowana matka. Miedzy jedną sceną, a drugą niczym klisze z przeszłości – retrospekcja – śmierć ojca i małej dziewczynki. Wszystko zaczyna pomału układać się w całość. Nie upłynie zbyt dużo dialogów, a już będzie wiadomo o co chodzi.
Shahrukh występuję tu u boku dwóch, niezwykle utalentowanych aktorek. Panienka w sukience z bufiastymi rękawami i burzą loków to Shilpa Shetty. Któż by ją dzisiaj poznał. Ta aktorka przeszła chyba największą metamorfozę ze wszystkich czołowych nazwisk kina lat dziewięćdziesiątych. Podobnie jak Kajol z Shahrukhiem debiutowali tu jako duet, tak dla Shilpy Baazigar był pierwszym filmem w karierze (za tę rolę otrzymała nominację do nagrody Filmfare w kategorii Najlepszy Debiut). Mi osobiście jej wspólne sceny z Khan’em wydały się bardzo urocze. Aż szkoda, że tych dwoje nie miało już więcej okazji do zagrania pary kochanków. Inaczej sprawa ma się z Kajol. „Najwspanialsza filmowa para”, „Niesamowita chemia”! Tak, tak … to są głosy wielbicieli aktorów. W sumie to trudno mi się z nimi nie zgodzić. Nikt, ani nic, tak nie przyciągnie przed ekran jak oni. A jeszcze jeśli jest to film Karana to „O mamo!” 😀
Gdyby zestawić moje wrażenia z pierwszego seansu z tym po latach (swoją drogą – drugim) to film wypada nawet nieźle. Kilka lat temu były ochy i achy nad tą historią miłosną(?), dzisiaj chłodne spojrzenie raczej na osobowość głównej postaci oraz pobudki nią kierujące. Miłość? Jaka miłość? Ona go kocha, ale czy on ją na pewno? Czy ona nie jest jedynie środkiem, dzięki któremu można osiągnąć cel? Chyba kiedyś byłam większą romantyczką, ponieważ dla mnie Baazigar był egzaltowaną opowieścią o miłości. Bohater chce się mścić, ale zakochuje się w córce wroga. Czy stoczy w sobie jakąś bitwę? Co wybierze: miłość czy nienawiść? Dzisiaj powiem Wam jedno… tego tam nie ma. Przynajmniej dla mnie. On jej nie kocha! Mu na niej nie zależy! Ten film to nie obraz cudownej miłości, która musi zmierzyć się z demonami przeszłości. To próba przedstawienia człowieka, któremu zabrano wszystko co kochał i który chce, teraz jako dorosły, zrobić to samo swojemu oprawcy. Mamy tu niewyobrażalny gniew, złość, poczucie niesprawiedliwości, a miłość jeśli się pojawia to ta synowska, matczyna i siostrzana. Ojcowska stanowi kwestię dyskusyjną.
Stawiam zatem fundamentalne pytanie: czy Ajay/ Vicky (Shahrukh Khan) kochał czy to Priye, czy Seeme? Moim zdaniem nie! Żył nienawiścią. To ona była jego jedynym (tuz obok miłości do matki) motorem do działania. Trudno, by ktoś, kto jest nią tak zaślepiony, znalazł w swoim sercu miejsce na coś innego.
Baazigar wzbudził we mnie całą paletę, trochę skrajnych emocji, ale dopiero za drugim razem. Kwestia wieku? Doświadczenia? Życiowych obserwacji? Może wszystko po trochu. Możliwe 🙂 W mojej indywidualnej skali ocen, produkcja, która tak bardzo mnie porusza, skłania do przemyśleń, sprawia, że po napisach końcowych jeszcze przez kilka dni zastanawiam się nad pewnymi kwestiami, nie może być zła. Wręcz odwrotnie!
Lubię ten film 😀 Ciekawy wpis.
Bardzo ciekawa notka. Też zawsze cenię, jak film pozostaje ze mną długo po seansie. (Nawet o Ishaqzaade coraz częściej zdarza mi się myśleć…)
Oglądałam film już parę lat temu (stara wyjadaczka :P) i nie pamiętam, jakie wrażenie na mnie zrobił. Na pewno pamiętam świetny soundtrack (Kitaben Bahut Si, Yeh Kali Kali Ankhen itd) i pamiętam obłęd w oczach Shahrukha.
Ale wiesz, to skandal, że Ty nie widzisz tam miłości… Jak to, przecież są SRK i Kajol, musi być romans! Oczywiście żarcik. 😛 Bardzo fajne przemyślenia masz o Baazigar. 🙂
Poza tym Shilpa miała tu super burzę włosów. Zresztą jak chyba większość aktorek w latach 90.
Byłam pewna, że kto jak kto, ale ty mnie na pewno mnie zrozumiesz 😛
Bardzo ciekawy wpis. Film oglądałam już dość dawno, co nie znaczy, że go nie pamiętam.
Masz rację, warto wrócić do "Baazigara" chociażby dla przemyśleń na temat głównego bohatera. Po Twojej ciekawej interpretacji stwierdzam, że sama muszę sięgnąć ponownie po ten film i przekonać się, czy jednak jakaś miłość tam jest, czy jej nie ma.
Wróć koniecznie do filmu 🙂