Reżyseria: S U Sunny
Występują: Dilip Kumar, Meena Kumari
Czas trwania: 157 minut
Język: hindi
Fabuła filmu nasuwa mi na myśl stylistykę bajkową, aczkolwiek bez udziału istot fantastycznych. Głównym bohaterem jest tu bowiem książę Devinder, mający za chwilę zostać królem. Na jego życie czyha jeden z królewskich doradców … W wyniku intryg książę musi uciekać z królestwa. W czasie podróży natyka się na księżniczkę Chandramukhi, która w towarzystwie swojej świty, jedzie na spotkanie ze swoim przyszłym mężem. Okazuje się być nim właśnie Devinder. Zaraz po ich ukradkowym spotkaniu, księżniczka zostaje porwana przez zakochanego w niej, i spragnionego władzy, kapitana – zaufanego człowieka jej ojca.
Kohinoor zgrabnie łączy wątki romansu, filmu akcji i dramatu. Zostają nam ukazane losy młodej, arystokratycznej pary, która zostaje rozdzielona (1). Hiroł musi ratować swoją damę serca na różne sposoby. Dobrze, jeśli uda mu się wziąć udział w konnym pościgu oraz gdy oberwie nieco, po gładkiej buźce (2). A jeśli już słabo będzie mu szła walka wręcz, to na ratunek przybędzie oczywiście wybranka serca (wszak nie od dziś kobiety ratują mężczyzn :P). Z kolei, w chwili kiedy, będziemy już myśleć, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu końcowi, pojawi się melodramatyczny zwrot akcji, który będzie miał na celu wyciśnięcie z nas łez (3). Wszystko to będzie się działo w przykuwającej uwagę scenerii (bogato urządzonych komnatach, wiernie odtworzonych ulicach i w prostych wnętrzach domów). O klimat zadbają również piosenki (jakże by inaczej) wkomponowane w ten, ponad dwugodzinny film.
Prawdziwą przyjemnością i ucztą dla oczu było oglądanie odtwórców głównych postaci. Aishwarya, czy Priyanka to bez wątpienia piękne aktorki, ale Meena była po prostu nieziemskiej urody. I od niej, i od Dilipa, trudno było oderwać wzrok. Oboje z powodzeniem czarowali, bawili i wzruszali. Księżniczka Chandramukhi swoją, momentami, dziecięcą bezradnością, a książę beztroskim podejściem do życia – nie było dla niego sytuacji, z której nie można by znaleźć wyjścia. Świat się wali – „e tam … zdążę go uratować”. Chcą mi zabrać królestwo – „a na co mi ono”. I tym podobne. Jak nic prawdziwa postawa epikurejska! Tylko pozazdrościć.
Shahrukh Khan styl swojej gry wzorował chyba, po części, na Dilipie. Przy niektórych scenach miałam wrażenie, niebywałego podobieństwa między tymi dwoma aktorami. Fryzura, uśmiech, spojrzenie, sposób wypowiadania kwestii jakby od niechcenia 🙂 Film obfituje w wiele komicznych scen, podczas których trudno powstrzymać śmiech. Widać w nich spory talent Dilipa do ról komediowych. Wniosek: Król Tragedii spełnia się idealnie także w rolach prześmiewczych. Moją ulubioną sceną jest ta, w której książę udaje odbicie lustrzane pijanego kapitana 🙂
Do momentu obejrzenia tej produkcji bardzo lubiłam Dilipa. Teraz jednak mój zachwyt nad nim prawdopodobnie nie ma już granic. Rolą księcia Devindera zyskał sobie moje całkowite uwielbienie. Dotychczas widziałam (tylko!) pięć filmów, z jego udziałem, i to właśnie Kohinoor stanie się moim ulubionym. Mam nadzieję, że następnymi rolami tak samo podbije moje serce. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji podziwiać go na ekranie, rozpocznijcie swoją przygodę z nim od tego filmu. Nie zawiedziecie się!
Znowu coś czego nie oglądałam. 😀 Moja lista pozycji do obejrzenia rośnie i rośnie a ja i tak nie potrafię się w końcu za siebie wziąć! Chyba sporej motywacji potrzebuję… lub mega dużo wolnego czasu. 😀
Myślę, że motywacja wystarczy … 😀 U mnie z czasem też średnio, ale za cenę snu zawsze jakiś film w tygodniu obejrzę. Ewentualnie dwa lub trzy 😛