Tak! Dokładnie rok temu założyłam „Kino indyjskie” i opublikowałam pierwszy post. Bardzo długo rozważałam czy to zrobić. Każdy kto postanawia założyć sobie takie miejsce zastanawia się czy będzie pisał tylko dla siebie, czy może uda mu się zgromadzić kilku czytelników. Ja miałam to szczęście, że od początku wspierało mnie grono niezwykle życzliwych osób (niestety znanych wirtualnie). Preetishya, Red, Jaranti, SalaamNamaste – dziękuję wam za Waszą obecność, komentarze i wszystkie miłe (krytyczne także :D) słowa. Chciałabym również podziękować osobom, które odwiedzają bloga, czytają posty,  ale nie zostawiają swojego śladu. Ja i tak czuję tutaj Waszą obecność. Patrząc chociażby na statystki 😉


Myślę, że przez ten rok troszeczkę rozwinęła się moja świadomość filmowa. Oglądając film patrzę na niego pod wieloma kątami. Otworzyłam się również na kino malajalam, którego wcześniej nie oglądałam. Poznałam nowych aktorów, reżyserów i muzyków. 

Mam nadzieję, że w kolejnym roku obejrzę oraz przedstawię wam więcej filmów w języku malajalam. Na dziś, po całkiem dobrym  Pranayam,  to mój priorytet. 

Teraz troszeczkę cyferek … Przez ten rok udało mi się napisać 27 recenzji. Z czego najbardziej popularną okazuje się być ta z filmu „Teri Meri Kahani”. Miejsce drugie zajmuje moja narzekająca notka na temat „Challa”, a na trzecim jest „Umrao Jaan” 🙂 Razem wszystkich postów – 40! Licznik na dzień dzisiejszy wskazuje 6060 odsłon. Napisaliście (czy raczej napisaliśmy) 172 komentarze. Bardzo cieszy mnie fakt, że pod kilkoma notkami wywiązały się ciekawe rozmowy. To zawsze działa na autora motywująco. 

Udało mi się także wprowadzić dwa stałe cykle. Mianowicie TOP 5 i TOP 10 ( z tym drugim sprawa wygląda trochę gorzej). W każdym razie są i wydaje mi się, że cieszą się, jako takim, zainteresowaniem. W planach mam jeszcze kilka zmian, ale zabiorę się za nie dopiero po wakacjach.

Rok już za mną. Teraz mam tylko obawy, że za jakiś czas odwidzi mi się prowadzenie tego bloga, pisanie o filmach i innych tematach. Słomianego zapału nie mam, ale 12 miesięcy to taka granica, kiedy zastanawiam się czy warto … Jak na razie warto 😀

Na koniec jeszcze raz dziękuję Wam, moi mili Czytelnicy :*


Udostępnij: